niedziela, 10 maja 2015

If you look at me - you burn.


skylar.
aurora karolina lacroix










Urodzona 24 lata temu we Francji mieszanka wybuchowa genów polskich i amerykańskich. Sierota z przymusu; od szesnastego roku życia pozostawiona sama sobie. Zagubiona artystka bez większych perspektyw na życie. Realistka do potęgi entej. Sektor I i sporadycznie V. Szalenie inteligentna biseksualistka, która nigdy do końca nie zrezygnowała ze swojego powołania. Nie ujawnia i nie posługuje się prawdziwymi danymi. Często przeklina, a jej niewyparzony język jest wszystkim dobrze znany - bynajmniej nie z oczywistego powodu. Nieprzewidywalna ekscentryczka, która niepostrzeżenie pnie się po szczeblach kariery, podbijając serca lub portfele swoim niezaprzeczalnym urokiem osobistym. Klienci znają jej cenę, a reszta wie, że powinna trzymać się z daleka. Często wulgarna; od 7 lat pociecha V. Unicorn, która zajmuje pokój w budynku, a mimo to nierzadko ukrywa się w swoim małym sacrum.








"- W zasadzie nigdy nie powiedziałaś dlaczego akurat Skylar...
- To mój pseudonim artystyczny.
- Naprawdę?
- Przyszedłeś się tu pieprzyć czy książkę pisać?"




5 komentarzy:

  1. [Z lekkim opóźnieniem witam na blogu :D Skye jest taka jak w moich zamierzeniach, a nawet lepsza ;) Pozostaje pytanie co piszemy :D]

    Ward

    OdpowiedzUsuń
  2. [ To ja się przyszłam przywitać i może też o jakiś wątek zapytać ? ;3]

    Margaret

    OdpowiedzUsuń
  3. [Hm, Grant pewnie domyśla się, że coś cię dzieje pomiędzy Emmą a Sky więc nie za bardzo przepada za Sky, w końcu kradnie mu narzeczoną :D A poza tym Sky jest pyskata, a on raczej woli, by wszyscy się mu podporządkowali. Co do wątku, nie mam za bardzo pomysłu, ale chętnie zacznę:>]

    Grant

    OdpowiedzUsuń
  4. Och, wybacz, kłania się moje czytanie ze zrozumieniem :( Nie ma sprawy, zacznij :>

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziś był dobry dzień, nikt się nie skarżył, ani mu nie przeszkadzał. Siedział w swoim biurze grając w pasjansa i pijąc whisky. Niby było spokojnie, ale wziął to za ciszę przed burzą – przecież w Vanilli Unicorn zawsze coś się działo. Jeśli nie jakiś opętany klient, to policja wpadała by pouprzykrzać mu życie. Czekał więc, aż coś zacznie się dziać. Miał tylko nadzieję, że będzie mógł bez żadnych problemów udać się na wieczorny trening.
    Mijały godziny, a wciąż nic się nie działo. Wygrał w pasjansa 10 razy, odwiedził Emmę parę razy w jej biurze, parokrotnie obszedł cały budynek. Chyba jednak było zbyt nudno, wolał, gdy coś się działo.
    Około osiemnastej postanowił wybrać się na swój codzienny, godzinny trening. Wyciągnął z szafki swoją torbę treningową i ruszył w kierunku drzwi. Nie zdążył jednak nacisnąć klamki, gdy usłyszał pukanie. Za drzwiami ujrzał Skye.
    - No proszę. Chyba nie Emma cię tak urządziła, co? – uniósł jedną brew pytająco. Skye nie wyglądała najlepiej. Owszem, może i jej nienawidził, w końcu kradła mu Emmę, ale tak czy siak nienawidził takich widoków. Był furiatem, ale nigdy nie podniósł ręki na kobietę.
    Odłożył torbę na ziemię.
    - Zawiozę cię do prywatnej kliniki. Nie chcę mieć znów policji na głowie – stwierdził, po czym otworzył drzwi, jednocześnie obejmując ją ramieniem, gdyby miała zemdleć.

    Grant

    OdpowiedzUsuń